Survival, wielu osobom kojarzy się wyłącznie z przetrwaniem na łonie natury, w lesie czy trudnych warunkach. Temat zwykle jest traktowany z przymrużeniem oka, bo komu teraz chce się uganiać po krzakach, przebranym w militarne ubrania, pozyskiwać wodę z niepewnych źródeł czy męczyć z rozpalaniem ogniska, na dodatek, gdy pada deszcz.
Do opowiedzenia o tym jak przetrwać w trudnych, często zupełnie nieznanych i obcych nam warunkach, Dariusza Dawidczyka, człowieka z otwartą głową, otwartego na otaczającą nas rzeczywistość, a zarazem prepersa, zaprasza Małgorzata Hys.
Tymczasem swego rodzaju survivalem możemy równie dobrze nazywać przetrwanie w miejskiej dżungli, radzenie sobie w odrobinę nietypowych sytuacjach na co dzień, z przygotowaniem na wszystko co może nam się przydarzyć podczas naszej codziennej egzystencji.
Czyż bezpieczeństwo naszej rodziny oraz nasze własne nie jest najważniejsze?
Czy kurs pierwszej pomocy i odpowiednio przygotowana apteczka pomogą w sytuacjach niebezpiecznych, gdy nasi najbliżsi potrzebują pomocy?
Czy przemyślany, zgromadzony i noszony przy sobie zestaw EDC (Every Day Carry), może przydać się w codziennym życiu?
W końcu, czy powinniśmy wiedzieć jak zachować się w sytuacjach zagrażających życiu?
Założę się, że na każde z tych pytań można odpowiedzieć twierdząco, a jeśli tak, to dlaczego od razu podchodzić do kwestii survivalu z szyderczym uśmiechem na twarzy?
Podręczna apteczka pierwszej pomocy to w mojej ocenie niezbędny element naszego życia. Kurs pierwszej pomocy przedmedycznej powinien przejść każdy człowiek. Obydwa elementy dają większą pewność podczas sytuacji nietypowych, związanych z zagrożeniem zdrowia i życia. Teoria przekazywana podczas kursów oswaja potencjalnego ratownika z zagrożeniami i przede wszystkim ukierunkowuje jego działania. Wiemy jak wstępnie pomóc rodzicom, własnym dzieciom i potrzebującym na ulicy. Ale przede wszystkim nie panikujemy.
Moim pierwszym odruchem po przejściu kilku kursów był przegląd apteczki domowej i samochodowej. Weryfikacja zawartości, segregowanie i grupowanie materiałów według ustalonych kryteriów, a na koniec rozszerzenie zawartości o elementy, które przy większej wiedzy i umiejętnościach, będziemy mogli wykorzystać. W ten sposób, oprócz minimalistycznej apteczki podręcznej, którą noszę na co dzień w plecaku czy torbie z komputerem, złożyłem samochodową, motocyklową oraz domową. Apteczkę domową, największą i przygotowaną w podręcznej torbie medycznej, zabieram na każdy wyjazd z rodziną. Oczywiście nie każdy musi czuć się na siłach, aby iść tą drogą, ale ważna jest świadomość, którą poszerzają szkolenia i która powoduje, że w kierunku ratowania życia wykonamy choćby minimalny, ale pomocny ruch. Apteczka podręczna, skomponowana przez zainteresowaną osobę, wraz z pozyskanymi umiejętnościami to już dużo by uratować komuś życie lub utrzymać je do czasu przyjazdu karetki pogotowia.
Kolejną ważną kwestią jest nasze codzienne bezpieczeństwo na ulicy. Nie polecam nikomu wdawania się w bójki. Reagując agresją na agresję nie zmienimy świata na lepszy. Natomiast gwizdek czyniący hałas czy gaz pieprzowy, mogą nas obronić przed atakiem złego psa lub agresywnego człowieka. Nie życzę nikomu, aby musiał próbować tych metod jednak uważam, że dobrze mieć te dwa przedmioty w swoim codziennym EDC. Nasze codzienne EDC będzie różne w zależności od tego, co w życiu robimy, gdzie pracujemy, jak się ubieramy. Zestaw przedmiotów, z którymi się nie rozstajemy, zawsze dopasowujemy do naszego stylu życia. Dla większości ludzi EDC stanowi portfel, klucze od domu i samochodu. Są jednak tacy, którzy w sposób przemyślany i niewielkim kosztem rozszerzają ilość przedmiotów noszonych codziennie przy sobie. Mała apteczka zawierająca opatrunek, plaster, środki przeciwbólowe, rękawiczki jednorazowe i maseczkę do resuscytacji, zajmuje niewiele miejsca. Scyzoryk, gaz pieprzowy, gwizdek i latarka także nie podnoszą znacząco wagi naszej torby podręcznej. Specjaliści od survivalu dzielą EDC na kilka osobistych stref, ale w rzeczywistości dobrze będzie, jeśli spreparujemy sobie cokolwiek, co będzie odpowiadało naszym potrzebom i będziemy potrafili tego użyć.
Każdy kierowca może dowolnie rozszerzać podręczne EDC, ale już same potrzeby, wynikające z faktu przemieszczania się pojazdem zmechanizowanym, są większe. Nagły atak zimy, stanie w korku w ogromnym upale, brak paliwa w zbiorniku, to wszystko potencjalnie niebezpieczne sytuacje w których może nam pomóc rozszerzony zestaw EDC. Podstawę stanowi zasób wody pitnej i ewentualnie suchy prowiant. W zaspach śnieżnych bez paliwa przyda się ciepły koc, już nie wspominając o przemyślanej i rozszerzonej apteczce samochodowej. Wszystko to, większości osób może się wydawać niepotrzebnym zawracaniem głowy, jednak wciąż spotykamy się z informacjami o udarze doznanym w samochodzie w wyniku upału, samochodach stojących w zaspach na trasie, gdzie służby dowożą ciepłe koce i herbatę. W przypadku gdy jedzie z nami małe dziecko, sytuacja staje się dodatkowo niebezpieczna i tego typu przemyślenia powinny zająć głowę każdemu odpowiedzialnemu rodzicowi. Wyposażenie samochodu to kwestia indywidualna. Bagażnik samochodowy jest w stanie pomieścić wiele – korzystajmy z tego. W mojej ocenie większość z nas powinna zatroszczyć się o jego wyposażenie – tak na wszelki wypadek.
Kilkukrotnie zetknąłem się z ludźmi, którzy nagle musieli opuścić swój dom z uwagi na zagrożenie wybuchem gazu, pożarem czy zalaniem wodą. Będąc strażakiem ochotnikiem, spotykałem na swojej drodze ludzi, którzy stali przed własnym domem w samej pidżamie. Jednak raz w życiu dane mi było przeczytać słowa człowieka przygotowanego na taką ewentualność. W jego przypadku, przy drzwiach wejściowych do domu zawsze stał spakowany plecak ucieczkowy, tak zwany BOB (bug out bag). Obok plecaka ciepłe ubrania i buty – uciekając z domu nie ma czasu na myślenie i szukanie co, gdzie mamy. W plecaku znajduje się wszystko, co potrzebne. Dokumenty lub ich kopie, koc, woda, ciepłe skarpetki, suchary czy batony energetyczne. Ten komentarz, do jednego z internetowych artykułów, bardzo mile mnie zaskoczył. W opisywanym przypadku na szczęście nic groźnego się nie wydarzyło, istniało zagrożenie wycieku gazu i kamienica została ewakuowana. Jednak do zdarzenia doszło jesienią, wiele osób marzło na dworze a nasz bohater wychodząc z domu zabrał ze sobą plecak, w którym znajdowało się ciepłe ubranie, koc, woda i paczka papierosów, którą częstował zdenerwowanych sąsiadów – nikt przy sobie niczego nie miał.
Nigdy nie wiemy, co może się nam przydarzyć. Żyją pośród nas ludzie, którzy chcą być jednak przygotowani na każdą ewentualność, z kataklizmem włącznie. W mojej ocenie to skrajność, ale inną skrajnością jest to, jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani do zagrożeń zwykłego, przeciętnego dnia. Warto o tym pomyśleć.
Fot: Dariusz Dawidczyk
Dariusz Dawidczyk – przedsiębiorca, filantrop, prepers.
Uważny obserwator światowej sceny politycznej i gospodarczej.
Małgorzata Hys – redaktor OUT of.
Miłośniczka sportu i aktywności fizycznej. Trenerka sportów siłowych.
Kobieta kochająca ludzi, dobrą, mocną muzykę i koty 😉
Zapraszamy do naszych serwisów:
YouTube https://www.youtube.com/@OutOfPozaUkladami
Facebook https://www.facebook.com/outofpozaukladami
Instagram https://www.instagram.com/outof.pozaukladami/
IDEA NO WAR
Nasz rejs, nasza podróż dokoła świata, nasza idea no-war, to manifest przeciw wszelkim wojnom jakie toczymy. Wojnom o zasoby, o zyski, o energię, dane, surowce i ziemie. Wojnom zrodzonym z głupoty nienawiści i chciwości.
Nasz rejs to symbol wolności i siły. Siły, jaką każdy z nas ma w sobie. Siły, dzięki której wspólnie możemy zmienić nasze otoczenie.