Na rozmowę z Marcinem „NIERDZEWNYM” Szymkiewiczem zaprasza Ryszard Sobociński
R: Marcin, tak naprawdę to nie wiem, jak nazwać to, o czym chcę z Tobą porozmawiać. Gdy zaczynam myśleć o wypaleniu zawodowym, wyczuwam pewien mętlik pojęciowy.
M: I masz rację. Wypalenie, obojętnie jak je nazwiemy, syndromem wypalenia, syndromem burnout, czy jakkolwiek inaczej, istnieje w psychologii już od wielu lat, ale nigdy nie było prawidłowo definiowane. Nie przywiązywano do definicji tego zjawiska zbyt dużej uwagi. Jeszcze 20-30 lat temu, jeśli ktoś mówił, że ma depresję, to oskarżano go po prostu o lenistwo. O wypaleniu nie mówiono w ogóle. Dopiero pandemia spowodowała, że zaczęliśmy trochę inaczej postrzegać świat i siebie. To spowodowało, że wypalenie pokazało swoje prawdziwe oblicze, jakby wyszło z ukrycia, z nory.
Wiele lat temu, gdy próbowano zdefiniować wypalenie, popełniono znaczący błąd. Przyjęto, pierwszy raz bodajże w 77 roku, a później w 82, że wypalenie ściśle łączy się z pracą. Jak sięgniesz do mojego bloga i znajdziesz wpis „Wypalenie jest indywidualne” to tam właśnie o tym piszę.
Nie tylko ja mam zastrzeżenia do przyjętej definicji. W wielu krajach (w tym w Polsce) psychologowie podnosili już na początku XXI wieku kwestię, że ta definicja jest za słaba i dziurawa jak ser szwajcarski.
Problem polega na tym, że zarówno Herbert Freudenberg, jak i Christina Maslach, skupili się na bardzo specyficznych grupach ludzi. Na służbie więziennej, na wolontariuszach pracujących z narkomanami i ratownikach medycznych To są bardzo specyficzne zawody, gdzie odpowiedzialność za drugiego człowieka i stres z tym związany są gigantyczne. Oni schematy i zachowania tych grup rozciągnęli na ogół wszystkich pracujących i na tej bazie powstała obecnie obowiązująca definicja wypalenia zawodowego.
To jest tak, jak ja bym wziął do badań strażaków i powiedział, że wszyscy pracownicy, wszystkich firm mają ryzyko zaczadzenia i powinni chodzić w czasie wykonywania obowiązków służbowych w maskach przeciwgazowych, bo strażacy do pożaru ubierają maski przeciwgazowe. To się logicznie nie broni i jest szkodliwym nadużyciem.
Pod wpływem głosów krytycznych, Christina Maslach, która jest autorką obecnie obowiązującej definicji syndromu próbowała ją jakoś udoskonalić. Bez powodzenia I jej definicja nadal całkowicie pomija indywidualny charakter wypalenia. Jest zbyt wąska. Niestety WHO przyjęła ją jako punkt wyjścia, jako pojęcie powszechnie obowiązujące. Przerzuca ona całą odpowiedzialność za powstanie wypalenia na pracę i środowisko zawodowe. Tymczasem zjawisko wypalenia jest czymś znacznie obszerniejszym i bardziej złożonym. Jak to tak ładnie ktoś powiedział, wypalenie jest drugą stroną tej samej monety, na której jest depresja.
R: To znaczy, że depresja zaczyna się od wypalenia, czy odwrotnie?
M: Wypalenie może prowadzić do depresji, jednak należy pamiętać, że te stany są bardzo do siebie zbliżone. To również też świadczy o indywidualnym charakterze wypalenia. Zauważ, że jedni się wypalają, a inni nie. Jedni wypalają się szybciej, inni wypalają się wolniej. Oczywiście praca, obciążenia z nią związane, jej charakter, przyczyniają się do tego stanu w mniejszym czy większym stopniu, ale dużo zależy też od twojej osobowości, od siły twojej psychiki, od innych uwarunkowań, które czynią Cię albo silniejszym, albo słabszym na oddziaływanie syndromu. A przy tym wszystkim mamy do czynienia z fatalnym zjawiskiem, całkowitą społeczną niedbałością o psychiczną i emocjonalną sferę funkcjonowania każdego z nas.
R: Ale poczekaj. Chodzi o ogólnospołeczną niedbałość czy indywidualną każdego z nas?
M: Mam na myśli sferę psychiczną Twoją i każdej innej osoby. Nie od dzisiaj wiemy doskonale, przynajmniej gros z nas wie, że nie da się wymiaru psychicznego człowieka odciąć od wymiaru fizycznego. Jeżeli dbasz o siebie od strony fizycznej, jesteś aktywny sportowo, a zaniedbujesz sferę psychiczną, to narażasz się nie tylko na wypalenie, ale na szereg różnych chorób. Dziś już wiemy, że np. nowotwory mają bardzo silne umocowanie w hormonach stresu, w kortyzolu, adrenalinie czy noradrenalinie. A my generalnie ciągle bezrefleksyjnie spychamy sferę psychiczną gdzieś na margines, a dbałość o nią jest równie ważna co sprawność fizyczna.
R: Jasne. Czyli stres, który towarzyszy nam w życiu codziennym, który na początku może być nawet motywujący, w dłuższym okresie zaczyna rujnować nam zdrowie i psychiczne, i fizyczne?
M: Tak. Zazwyczaj, jeśli odczuwamy pewne obciążenia psychiczne, nie reagujemy na nie odpowiednio wcześnie i odpowiednio intensywnie, pozwalamy, żeby ten zły stan psychiczny zaczął z czasem przekładać się na nasz stan fizyczny. Czyli albo się narażamy na wypalenie, albo się narażamy na różnego rodzaju schorzenia. W obydwu tych sytuacjach zaczynamy cierpieć. Powtarzam. Nie da się, szczególnie w dzisiejszych czasach, traktować tych obszarów rozłącznie. Dbać o siebie musimy na wszystkich płaszczyznach.
R: Czy zatem w obecnej, złej sytuacji, w jakiej znajduje się polska psychologia i psychiatria, przy braku dostępu do leczenia, diagnozowania, system skazuje nas na choroby i cierpienie?
M: Faktycznie, dostęp do psychologów jest bardzo ograniczony. Jest trudny. Psychologów jest mało. Terminy są bardzo odległe. Nie wszystko jest refundowane przez NFZ, a nie każdego stać na prywatną opiekę medyczną. Nie ma niezbędnego wsparcia psychologicznego już w przypadku młodych ludzi. Na przykład tymi, którzy zakładają rodziny. Nikt im nie wyjaśnia, jak na przykład okres dziecięcy może się odbić w dorosłym życiu. Nie ma psychologów w szkołach, i brakuje generalnie zajęć, które by młodych ludzi przygotowywały do późniejszego życia w obecnym świecie, gdzie zmuszani jesteśmy do funkcjonowania w ciężkim stresie, codziennie przebodźcowywani. Nie ma żadnego wsparcia, nauczenia umiejętności oddzielania informacji ważnych od śmieciowych. Nie ma. Młody człowiek jest zostawiony sam sobie.
R: Dobrze, skoro już mniej więcej wiemy, czym jest wypalenie, zastanówmy się, co może być jego przyczyną…
M: Wypalenie jest bardzo zaawansowaną reakcją psychosomatyczną organizmu na długotrwały stres.
R: A skoro wiemy już, z czym się mierzymy, to co dalej?
M: Co możemy zrobić? Możemy wprowadzić radykalne zmiany w swoim życiu. Na szczególną uwagę zasługują trzy obszary. Pierwszy z nich to nasza sprawność fizyczna. Chyba wszyscy znamy powiedzenie „W zdrowym ciele, zdrowy duch”. Nie chodzi bynajmniej o zawodowe uprawianie sportu, o siłownie, sporty wyczynowe, czy bieganie maratonów. Myślę o zwyczajnej, codziennej aktywności. Basen, spacer nordic walking, nie wiem… stepper, wszelka aktywność ruchowa. Nie każdy musi od razu pędzić do trenera personalnego i chodzić cztery razy w tygodniu na siłownię. Ale musimy pamiętać o tym, że jeżeli w biurze siedzimy osiem godzin, wracamy do domu i znowu siedzimy kolejne osiem godzin, to nie jest to dobre dla nas.
Drugi obszar, to obszar naszej psychiki, czyli konieczność odreagowywania stresu, takiego swego rodzaju emocjonalnego oczyszczenia. Może się to odbywać poprzez różnego rodzaju ćwiczenia, czy poprzez odcięcie się od niekorzystnych, czy zbyt intensywnych bodźców.
A trzeci obszar, to obszar swojego osobistego, świadomego rozwoju, swoich pasji, swoich zainteresowań. Wszystkich tych elementów, które przesuwają skupienie naszego mózgu w inne obszary, nie związane z pracą lub nie związane z biegiem codziennego życia i jego problemami.
R: Wcześniej, podczas naszej prywatnej rozmowy, zwróciliśmy uwagę na problem, który też jest, mam wrażenie, odrobinę kontrowersyjny. Mówiłeś, że pracownicy przerzucają problem wypalenia tylko na pracę.
M: Uważam, że temat jest na tyle obszerny, że warto by o nim szerzej porozmawiać przy okazji kolejnego spotkania. Teraz tylko zwrócę uwagę na to, że jeżeli to praca wyłącznie wypala, to nasuwa się proste rozwiązanie – zmień pracę i problemy znikną natychmiast. Tak wskazuje logika, ale w większości przypadków tak się dzieje.
R: Ale często nie znikają.
M: Dokładnie tak. Bardzo często mamy do czynienia z sytuacją, gdy osoba wypalona przychodzi do nowej pracy, już z wypaleniem i uważa, że znowu źle trafiła, że ta firma też ją wypala. Brak u niej świadomości, brak wiedzy, że to wypalenie już jest w niej. Warto też pamiętać, że wypalenie może być w pewien sposób zaraźliwe. Osoba wypalona, która jest w stosunku do wszystkich szorstka, nieuprzejma, nadwrażliwa, ostro reagująca, przenosi te emocje na innych pracowników, a oni odpowiadają jej tym samym. Nikt nie lubi toksycznych ludzi w biurze i nikt nie będzie się zastanawiał nad tym, z czego to negatywne zachowanie wynika. I oto proszę, wypalony trafia do fajnego zespołu, zachowuje się wobec niego arogancko. Kontrreakcją jest arogancja. Ten ktoś znowu jest umocniony w przeświadczeniu, że to zespół jest zły, a nie on. Wariat nigdy nie przyzna się, że jest wariatem, a bez wiedzy i świadomości osoba wypalona nie przyzna się do swojego stanu lub nie będzie go rozumieć.
R: Często oczekujemy od pracy nie wiadomo czego, że będą wolne piątki, słodkie czwartki, poniedziałkowe siłownie i wtedy będziemy szczęśliwi. Nie jesteśmy. Pracodawca tego nie rozumie? A co z wypaleniem pracodawców, czy ono istnieje?
M: Dziś, jeśli mówimy o pracy zawodowej, to wielu z nas myśli o pracy w korporacji. Ale pewne zawody są jednak bardziej narażone na wypalenie, a przede wszystkim na ogromny zespół stresu. To są lekarze, policjanci, strażacy, ratownicy medyczni, nauczyciele, personel medyczny, prawnicy strażnicy więzienni. To są ludzie, którzy mają na sobie bardzo wysoką odpowiedzialność za innych. Tu miłe benefity pracownicze nie pomogą. Tu potrzebne jest wdrożenie odpowiedniego długoletniego program ochronnego.
I tutaj należy też nieco inaczej spojrzeć właśnie na pracodawców. Pracownik kończy pracę i wraca do domu. Pracownik ma prawo do płatnego urlopu i ma prawo do płatnego L4, a także do urlopu na żądanie. On może przyjść do domu, wyłączyć telefon albo odejść od taśmy produkcyjnej i ma spokój. Ale pracodawca nie ma tego komfortu.
Pracodawca, przedsiębiorca, tak naprawdę, w pracy jest całą dobę. On musi wszystko ogarnąć w standardowych godzinach pracy, ale również martwi się na przykład rosnącymi kosztami, spadającą marżą, konkurencją. To dzieje się często już poza godzinami pracy, w czasie, który powinien móc poświęcić w pełni sobie i swoim bliskim.
Niestety w obecnych realiach jest to zwyczajnie niemożliwe. Ma on na sobie także odpowiedzialność za swoich pracowników. Nie podchodzi do nich tak, jak wielu mogłoby uważać – a to ich zwolnię no i po kłopocie. Często bardzo intensywnie analizuje każdą trudną sytuację i mierzy się ze świadomością, że ma w zespole na przykład dwadzieścia osób. Za każdym pracownikiem stoi najczęściej dwadzieścia rodzin. Pracodawca bezustannie żyje z dylematem, z problemem – Rany boskie, co ja mam teraz zrobić, żeby ich utrzymać?
Trzeba bezwzględnie pamiętać, że złe relacje w firmach są również wynikiem działania pracowników. Pracodawca nie jest w stanie nad tym zapanować. Choćby był empatycznym menedżerem, skupionym na zdrowej atmosferze pracy.
Za przykład podam moją partnerkę, która jest bardzo dobrym szefem. Ona dba o pracowników i dokłada starań, aby w firmie panowała odpowiednia atmosfera i warunki, szanuje ludzi, rozmawia z nimi w miarę swoich możliwości, ale przecież nie może stać przy każdej parze ludzi i podsłuchiwać, czy oni przypadkiem nie są wobec siebie nieuprzejmi, czy nie robią sobie jakiś świństw, czy nie knują. No jest w jakiś sposób bezradny i bezbronny wobec takich sytuacji. Niestety! A tego wielu, nie widzi! Wyścig szczurów, konkurencja, kopanie pod sobą dołków, wpadanie w cudze doły. To wszystko są rzeczy, na które pracodawca już nie za bardzo jest w stanie zareagować, szczególnie w firmach dużych.
To są właśnie czynniki wypalające przedsiębiorców, o których w świetle obowiązującej (mylnej) definicji zapominamy.
R: No tak, pracodawcy i przedsiębiorcy nie w stanie tak łatwo zmienić pracy, zafundować sobie w innym miejscu słodkiego czwartku.
M: Oni nie mają już na kogo zwalić problemów i odpowiedzialności. Można by im poradzić – No to zlikwiduj firmę i nie będziesz miał wypalenia, ale to do niczego nie prowadzi. Także, ścisłe związanie wypalenia z pracą jest niebezpieczne zarówno dla pracowników jak i pracodawców. Nie zapominaj, że pracodawcy też mają rodziny, a właśnie one są narażone na skutki ich wypalenia się. Cierpią bliscy, dzieci, żony lub mężowie. Jest to współwypalenie – coś jak życie z alkoholikiem lub hazardzistą.
R: Myślisz, że aby ludzie potrafili spojrzeć szerzej na wypalenie, aby zrozumieli, że nie jest ono związane wyłącznie z pracą, trzeba spojrzenia holistycznego na ten problem? Trzeba większej świadomości?
M: Bezwzględnie tak. W mojej pracy staram się właśnie to pokazać, że wypalenie jest czymś, co może dotknąć każdego obszaru naszego życia.
Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne sformułowało pięcioetapowy proces wypalania się:
1. Miesiąc Miodowy
– jesteś zauroczony nową pracą, masz idealistyczne podejście, dużą efektywność i osiągnięcia, czujesz satysfakcję, energię, entuzjazm i optymizm.
2. Przebudzenie
– chcesz utrzymać idealistyczną wizję pracy, firmy i jej środowiska, pracujesz dużo i coraz ciężej, ale dostrzegasz „rysy na szkle”, coraz częściej zdajesz sobie sprawę, że realizm pracy jest inny niż jego idealistyczna wizja.
3. Szorstkość
– w realizację zadań zawodowych wkładasz coraz więcej wysiłku i widzisz jej realny ciężar, zaczynasz mieć kłopoty w kontaktach z kolegami w pracy, klientami. Praca staje się ponurym obowiązkiem.
4. Wypalenie pełnoobjawowe
– towarzyszy ci poczucie pustki i samotności, zawładnęły tobą negatywne emocje i niechęć do otoczenia, wpadasz w konflikty, pojawiają się myśli ucieczkowe i stany depresyjne, lęki, wrogość, masz stałe zaburzenia funkcjonowania, snu, wyczerpanie fizyczne i psychiczne.
5. Przebudzenie lub odradzanie się
– uświadomiłeś sobie konieczność głębokich zmian, zacząłeś pracę nad sobą, jesteś na etapie leczenie ran i rekonwalescencji, doszedłeś do siebie i starasz się odzyskać świadome życie.
W miejsce praca, postaw jakąkolwiek stresującą sytuację, konflikty w rodzinie, ciężka choroba kogoś bliskiego i zobaczysz, że ten schemat będzie też pasował.
Dla przykładu, tak samo, dokładnie tak samo wypalają się małżeństwa. Miesiąc miodowy, sielanka, z czasem odrobina niezadowolenia, emocje związane z zakochaniem zaczynają być przytłaczane przez codzienne obowiązki i problemy. Potem lekka irytacja, potem niejednokrotnie wkurw, potem zniechęcenie i wzajemna wrogość. Wówczas niejednokrotnie pojawiają się zdrady, separacje. I co dalej? Zazwyczaj poszukiwanie nowego partnera.
Ten schemat się powiela w wielu obszarach naszego funkcjonowania.
To bardzo szeroki i złożony temat. Warto byśmy powiedzieli więcej podczas kolejnej rozmowy.
R: Z pewnością do niej wrócimy. Bo mam wrażenie, że to tylko początek. Początek budzenia świadomości. Dziękuję ci bardzo za tą rozmowę.
M: Dziękuję również i do zobaczenia.
Marcin „Nierdzewny” Szymkiewicz: Mentor osób wypalonych zawodowo i emocjonalnie.
Przeprowadza „wypalonych” przez pełny proces rehabilitacji. Nad zagadnieniem syndromu burn-out pracuje od ponad 20 lat. Dzięki temu dysponuję solidną wiedzą na jego temat. Umie skutecznie pomóc w jego wyeliminowaniu. Wdraża w firmach programy „anty burn out” i naucza menedżerów w jaki sposób chronić pracowników przed wypaleniem zawodowym.
Żeglarz, podróżnik i przedsiębiorca.
Ryszard Sobociński – redaktor OUT of.
Uważny obserwator otaczającej nas rzeczywistości. Krytyczny recenzent ludzkich poczynań. Wieloletni specjalista i praktyk marketingu, PR i medializacji.
We invite you to visit our services:
YouTube https://www.youtube.com/@OutOfPozaUkladami
Facebook https://www.facebook.com/outofpozaukladami
Instagram https://www.instagram.com/outof.pozaukladami/
IDEA NO WAR
Our cruise, our voyage around the world, our idea of no-war, is a manifesto against all the wars we are fighting. Wars for resources, for profits, for energy, data, raw materials and lands. Wars born of the stupidity of hatred and greed.
Our cruise is a symbol of freedom and strength. The strength that each of us has within ourselves. The strength through which together we can change our surroundings.